Od dawna na blogu nie było żadnej aktualizacji. Wszystko przez, że przez długi czas nie miałem czasu zająć się Lancią. Na szczęście krótki urlop pozwolił zająć się kilkoma sprawami. Wizyta w Polsce była idealną okazją aby zabrać się za kolejne naprawy przy wozie.
Plan był odważny i zakładał ekspresową wymianę kilku podzespołów. Były to:
- pasek rozrządu wraz z napinaczem
- paski napędzające osprzęt
- pompa wody
- świece zapłonowe
- kable zapłonowe
- oleje silnikowy wraz z filtrem
- filtr powietrza
- filtr kabinowy
- filtr paliwa
- uzupełnienie czynnika chłodzącego klimatyzacji
Kolejne punkty na liście to ogarnięcie sprawy mocno rdzewiejącego tłumika końcowego, wymiana wałków rozrządu a co za tym idzie regulacja luzów zaworowych.
Miałem nadzieję, że uda się tez wymienić sprzęgło i koło zamachowe, ale jak się okazało nie pozwoliły na to warunki i brak czasu. Na szczęście "co się odwlecze to nie uciecze"...
19,04 wyruszyłem Lancią do Polski, nie ukrywam, że miałem pewne obawy. Auto ma jednak trochę km na liczniku a do tego jak każdy włoski samochód potrafi mieć swoje humory. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne. Zadowalając się zaskakująco małą ilością paliwa (8,72l/100km) Delta bez problemu pokonała 1200 km jakie dzieliły mnie od stron rodzinnych. Po 3 dniach jazdy miedzy Krynicą Górską i Krakowem nadszedł dzień rozpoczęcia prac. W międzyczasie pojawiały się trzy problemy:
- wolne obroty "zawieszające się" się czasem na około 1500 RPM
- wysoka temperatura płynu chłodniczego gdy auto stoi (110 st. C.)
- brak zapłonu na dwóch cylindrach gdy samochód stał dłużej w słońcu z pracującym silnikiem
Te problemy zostawiłem jednak na później.
Aby prace posuwały się sprawnie do przodu poprosiłem o pomoc Mateusza, mechanika i wieloletniego kolegę. O dziwo się zgodził :) W poniedziałek rano rozpocząłem rozbieranie auta.
Rozbieranie poszło zadziwiająco sprawnie i już pierwszego dnia udało się zdemontować wszystkie rzeczy wymagające wymiany. Drugiego dnia postanowiliśmy zamówić potrzebne części i składać wszystko w całość.
Po małym wywiadzie wśród zaprzyjaźnionych miłośników włoszczyzny postanowiłem zalać silnik olejem Valvoline VR1 10W60. Do tego świece Denso, filtry Mann/Bosch (mam potężny uraz do produktów Filtrona) i inne potrzebne drobiazgi.
Niestety, drugiego dnia z powodu małego chaosu organizacyjnego prace na chwilę zostały zatrzymane. Na szczęście już po południu udało się nadać wszystkiemu właściwy bieg i auto zaczęło "nabierać kształtu". W środku nocy okazało się, że nie mamy płytek zaworowych aby skorygować luzy na nowych wałkach.
A właśnie, nowe wałki. Postanowiłem zamontować wałki rozrządu z wolnossącej wersji silnika. Mają one bardziej "agresywne" parametry i w opinii wielu użytkowników dają pozytywne efekty.
Problem z brakiem płytek rozwiązał Zuzio. Jak zwykle ratował nie tylko konkretną poradą, ale również sprzętem (mikrometr) i częściami (płytki do regulacji luzu zaworowego). Zuzio - jeszcze raz wielkie dzięki!
Postanowiliśmy się również pozbyć paska odpowiedzialnego za napęd wałków balansujących
Trzeciego dnia po południu auto było gotowe. Olej zalany, płyn chłodniczy zalany, wszystkie kable podłączone i auto nie odpala. Paliwo jest (bo je czuć!) a auto nie odpala. Szybka podmiana kabli na "stare" i auto zapala bez najmniejszego problemu. Jak się okazuje nowe kable Boscha, które mają pasować jednak nie pasują. Silnik pracuje, trochę trzęsie a my zastawiamy się dlaczego wentylatory na chłodnicy włączają się dopiero gdy wskaźnik temp płynu pokazuje 110 st. C. Na szczęście płyn się nie gotuje i generalnie "auto chodzi".
Pora na małą jazdę próbną. I tutaj pojawia się niespodzianka. Z nowymi wałkami rozrządu auto hałasuje. Nie, nie wałki hałasują - hałasuje dolot. Silnik wchodząc na obroty brzmi jak jednostka wolnossąca. Brzmi na tyle głośno, że nie słychać układu wydechowego a przechodnie oglądają się przez ramię gdy auto nadjeżdża. Naprawdę ładny, głęboki pomruk. Każdy kto go kiedykolwiek słyszał odkrywa, że w dziennikarskim określeniu "szesnastozaworowy Pavarotti"jest trochę przesady - ale tylko trochę.
Nowe wałki rozrządu poprawiły odrobinkę dolny i średni zakres obrotów. Odpięcie wałków balansujących poprawiło "throttle response", szczególnie podczas schodzenia z obrotów.
Można więc uznać, że cała operacja przebiegła pomyślnie - ale prace ciągle jeszcze nie były zakończone.
Wymieniliśmy zawór VAE odpowiedzialny za wolne obroty. Jako przyczynę "wypadania" dwóch cylindrów podczas stania w korkach wzięliśmy jedną z dwóch cewek zapłonowych (każda odpowiada za dwa cylindry). Pod ręka nie było żadnej aby dokonać podmiany, na szczęście to było kilka dni temu. Obecnie już sprawa jest ogarnięta.
Trzeba się też było zająć układem wydechowym. Oryginalny był już dość mocno nadgryziony przez rdzę, szczególnie końcowy tłumik, Co prawda wszystko było szczelne ale było jedynie kwestią czasu, kiedy przestanie być. Mateusz skierował mnie na ulicę Polonijną. Ruszyłem tam z samego rana po cichu modląc się aby dało się sprawę załatwić od razu. Modły zostały wysłuchane. W warsztacie było wolne godzinne "okienko" a ja miałem ze sobą nowy tłumik końcowy. No dobra, nie był nowy ale bardzo dobrze zachowany dedykowany dla Delty Supersprint :)
A oto efekt godzinnych wysiłków Bartka.
Okazało się że nowy układ wydechowy jest zadziwiająco cichy. Do tego o nic nie tłucze, nie "lata" i całkiem ładnie się prezentuje - chociaż szkoda że nie da się go bardziej schować. Niestety, oryginalnie Delta miała pojedynczą końcówkę schowana pod zderzakiem lub lekko wystającą w lewo.
Po wszystkim dzięki uprzejmości Ani Szymuli udało się zrobić kilka zdjęć samochodu.
Jak widać pomimo długiej przerwy w aktualizacjach Delta żyje i ma się dobrze :)