sobota, 3 listopada 2012

Usportowiamy zawieszenie

Od czasu ostatniej aktywności na blogu trochę benzyny przez dystrybutory przepłynęło. Podyktowane było to faktem dość prozaicznym - finansami.
Na szczęście udało się zebrać niezbędne środki i zmarnotrawić je na nowe zabawki :)

Plan działania był jak zawsze stosunkowo prosty - wykonanie jak zawsze skomplikowane.
Kilka miesięcy temu udało mi się zakupić dedykowany zestaw sprężyny Eibach ProKit. Niestety, podczas próby ich montażu okazało się, że w aucie ciągle siedzą montowane przez fabrykę amortyzatory Boge. 280 tysięcy km sprawiło, że kolumny McPerson'a stały się "nierozbieralne". Nie pomógł palnik, nie pomógł duży młotek, nie pomógł jeszcze większy młotek... Wyjście było jedno - wymienić całość.
Research przeprowadzony na internetowych forach wyłonił trzech kandydatów: Koni Sport, Bilstein B6 i Sachs Super Touring. W tym miejscu warto wspomnieć, że żaden ze wspomnianych producentów nie robi zawieszenia ale Delty. Na szczęście każdy robi do Fiata Coupe Turbo, który zależnie od wersji jest identyczny lub bardzo podobny. A, jeszcze jedno - amortyzatory dla wersji turbo i nie-turbo fizycznie się różnią. Zanim więc wydacie swoje ciężko zarobione pieniądze radzę się upewnić że zamawiacie właściwe części.
Koni odpadły już na starcie bo jak się okazało są to same wkłady które należy zamontować w oryginalnych obudowach Boge. Sachs i Bilstein cenowo wypadają identycznie, ale na temat Bilsteina znalazłem więcej pozytywnych opinii - zatem Bilstein.
Zacząłem szukać dostawcy który zaproponuje najlepszą cenę. Ten mały konkurs wygrała firma OEM+ Tuning z Krakowa. W tym miejscu chciałbym im podziękować. Wywiązali się ze swojej części umowy, cierpliwie odpowiadali na różne pytania i generalnie byli skłonni wyjść klientowi na przeciw.
Wielkie dzięki!

Naturalnie amortyzatory to nie wszystko - ich mocowania i łożyska też miały zostać wymienione. Dlaczego? Bo biednego nie stać na oszczędności. A do tego biedny jest leniwy i nie cierpi robić tego samego po dwa razy.

Cała akcja została zaplanowana na 30 października w Krakowie, w garażu u Mateusza.
Na miejsce udało się dotrzeć tuż przed południem. Z kieszeniami pełnymi "smutku" ruszam do siedziby firmy OEM + żeby odebrać fanty. Kraków jest jak zawsze uroczy, rozkopany i dziurawy. Po 40 minutach objeżdżania robót drogowych nawigacja beznamiętnie informuje mnie tym że dotarłem na miejsce. Po lewej jakiś bazar, chyba warzywny. Po prawej coś co przypomina post PeeReLowską firmę. Tabliczki, szyldu czy czegokolwiek z logo OEM+ brak - o numerze budynku nawet nie wspominając. Pobocze, smartphone, strona OEM i już wiem, że mam szukać "biurowca zakładów garbarskich". Istotnie, jest jakiś budynek na którym jest napis informujący o garbarstwie. Co prawda biurowca nie przypomina ale co tam, to musi być to.
Udaje mi się pokonać szlaban i zaparkować. Z tego miejsca środkowym palcem chciałbym pozdrowić sporą część innych parkujących przed budynkiem. Tak jest, parkujecie tak że należą się Wam duże naklejki z Karnym Członkiem na przednią szybę!

"Biurowiec" jest naprawdę oldschoolowy. Ochrona, labirynt drzwi, zapach poprzedniego ustroju... Na szczęście w windzie jest drogowskaz mówiący, że jestem na dobrej drodze. I w końcu jest! Właściwe drzwi, właściwie ludzie. Odbieram moje graty i wręczam pieniążki uroczej pani. W sumie to do tej pory żałuję, że owej pani nie zapytałem czy reflektowała by na filiżankę kawy - następnym razem na pewno zapytam. Tata by mi nie wybaczył gdybym tego nie zrobił ;)

Już niecałą godzinę później leżę pod samochodem i walczę z tylnym zawieszeniem. Niestety, nie wszystko idzie zgodnie z planem. Na szczęście z pracy wraca Mateusz. Robota rusza z kopyta i wreszcie widać postęp. Pomocną dłoń wyciąga też znajomy Mateusza - dzięki! W ruch idą młoty i ciężki sprzęt. Gdyby nie to że jest zimno to można by się poczuć jak w mitycznej kuźni Hefajstosa ;)

Około 23 Delta znów stoi na kołach.

Jeszcze raz wielkie dzięki dla wszystkich którzy pomogli - gdyby nie Wy to pewnie nic by z tego nie wyszło.

A, jeszcze odnośnie zdjęć: na zdjęciu z przodem w lewo samochód stoi na starym zawieszeniu. Na tym gdzie przód jest w prawo na nowym. Jak widać różnica w wysokości jest minimalna. Różnica w prowadzeniu kolosalna. Samochód jest o wiele bardziej neutralny. Prowadzi się pewniej. Nowe zawieszenie jest twarde ale nie "betonowe". Nadal można całkiem wygodnie podróżować.





niedziela, 14 października 2012

Soundcheck


Dla zainteresowanych mała próbka dźwięku. 
Układ wydechowy jest prawie seryjny - to co zostało wymienione to tłumik końcowy, który został zastąpiony produktem firmy Supersprint. Seryjny kaalizator pozostał na swoim miejscu. Również Airbox jest oryginalny. Zamiast seryjnego zaworu DV zamontowany został atmosferyczny zawór HKS. Auto brzmi następująco:

wtorek, 9 października 2012

Uszczelka pokrywy zaworów - raz jeszcze

Zaczęło się niewinnie - od tego, że wskazówka zegara temperatury oleju zaczynała podnosić się wcześniej niż normalnie. Kiedy we włoskim samochodzie coś idzie lepiej niż powinno to najlepszy znak że pora zajrzeć pod maskę. Kilka dni później miałem ten problem w nosie - dosłownie. Zapach oleju palącego się na kolektorze wydechowym był nie do zniesienia. Podobnie trudny do zaakceptowania był fakt, że dość drogi olej smaruje zewnętrzne części silnika zamiast zadbać o co najważniejsze, o wnętrze.

Szybki resercz na zaprzyjaźnionym forum szybko dał przepis na lekarstwo: nowa uszczelka, minimalna warstwa silikonu, dokręcić idąc od środka na zewnątrz momentem 12 Nm.

Szybki telefon do miejscowego moto-sklepiku, uszczelka zamówiona, olej mają na półce.
Wpadam tam rano następnego dnia. Wszystko super, uszczelka jest, olej jest, silikon jest... A właśnie, mój klucz dynamometryczny ma skalę 40-220 Nm - to ja jeszcze klucz poproszę, i rachunek.
- 179 euro.
- Co ku..a?!
- 179.
- Prosiłem o litr oleju a nie o jedenaście litrów...
W toku rozmowy okazuje się, że klucz kosztuje 129 euro - świetnej jakości, dla profesjonalistów i takie tam. Jak na złość nie mają niczego kiepskiej jakości dla hobbystów amatorów. Nic to - jest jeszcze market budowlany. Tam klucz kosztuje "tylko" 57 euro. 57 euro żeby dokręcić 11 śrubek! Czego się nie robi dla własnego samochodu...

Dzień później wymiana kończy się sukcesem. Obstawiamy jak długo obecna uszczelka wytrzyma?


poniedziałek, 9 lipca 2012

DIY: montujemy nakładki progów

Jak w każdym aucie, które już ma kilka lat może się zdażyć, że niektóre elementy nie siedzą na swoim miejscu tak Jak powinny.
W moim wypadku były to nakładki na progi, które musiałem zdjąć przy okazji walki z korozją. Okazało się, że nie byłem pierwszym, który je zdejmował. Niestety, poprzednik postanowił je ponownie zamontować tanim kosztem. Efektem były tłukące się, niedopasowane i luźno wiszące "progi".

Postanowiłem poprawiać to "jak pan Bóg przykazał".

Co będzie potrzebne?
Narzędzia:
- nasadka 8
- mała grzechotka wraz z krótką przedłużką
- płaski klucz 14
- mały śrubokret krzyżakowy
- winda
- klucz do kół (19)

Części:
- dwie śruby mocujące z kwadratową głową. Numer części to 0046409539
- 10 wciskanych kołków. Numer części to 7790201

Być może będziecie jeszcze potrzebować plastikowych gniazd w które wkręca się śruby. Jest 10 a ich numer to 0007663916. To co może się również przydać to wkręty.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

DIY: Zacinające się wycieraczki

Problem dość powszechny w Delcie i pochodnych i w wbrew pozorom dość prosty do rozwiązania.

Przyczyną jest zwyczajny brud i smar a lekarstwem kilkanaście minut pracy z którą każdy kto umie trzymać w ręku śrubokręt sobie poradzi.

Dokładne objawy to wycieraczki, które na pierwszych dwóch biegach się zacinają.

Czego będziemy potrzebować?
- śrubokręt krzyżakowy
- śrubokręt płaski (mały)
- nasadka 10
- nasadka 13
- czysta szmatka/papierowy ręcznik

W pierwszej kolejności przy pomocy małego płaskiego śrubokręta .zdejmujemy plastikowe kapturki osłaniające śruby mocujące ramiona wycieraczek. Następnie przy pomocy nasadki 13 odkręcamy ramiona. Ramiona są zakładane "na wcisk".
UWAGA: zdejmujemy je podważając, ale nie kręcąc nimi!

Po demontażu wycieraczek przy pomocy śrubokręta krzyżakowego odkręcamy plastikową osłonę podszybia. Dobrze wiedzieć, że gumowa uszczelka znajdująca się w jej dolnej części również jest montowana "na wcisk" i ukrywa pod sobą trzy śrubk.

Kiedy już się z tym uporamy naszym oczom ukażą się:
- po stronie pasażera plastikowa osłona ukrywająca filtr kabinowy
- po stronie kierowcy mechanizm i silnik napędzający wycieraczki.

Mechanizm jest mocowany przy pomocy czterech śrub. Odkręcamy je nasadką 10.  Delikatnie wyjmujemy całość po drodze odpinając kabel zasilający.

Kiedy odwrócimy całość zauważymy silnik i białą "kostkę" mocowaną na zaczepy. Małym śrubokrętem delikatnie i ostrożnie je podważamy i zdejmujemy.
W tym momencie zapewne zauważycie okrągłą, metalową bieżnię po której poruszają się metalowe "wąsy".
Całość wyczyścić, wąsy delikatnie podgiąć i ponownie złożyć. Mechanizm podłączamy i sprawdzamy czy działa. Gdyby nie działał to zaglądamy do skrzynki z bezpiecznikami :)

Teraz pozostaje już tylko wszystko złożyć i zamontować i deszcz już nam nie straszny :)

Tekst powstał w oparciu o lekturę forum Lancia Klub Polska.

piątek, 1 czerwca 2012

Bicolori? Tricolori...

Nieśmiało rozpoczęły się prace nad przywróceniem karoserii dawnego blasku. Na pierwszy ogień poszły zderzaki a dokładnie tylny zderzak. Po nieplanowanym ataku ze strony Ceeda zderzak pękł. Uszkodzeniu uległa też pokrywa bagażnika i tylny pas.

Tylny zderzak obecnie jest już nastawiony i musi się spotkać z lakiernikiem. Tylna klapa zostanie wymieniona. Przedni zderzak został tymczasowo zastąpiony odpowiednikiem z HPE. Tymczasem trwają prace nad przywróceniem mu właściwego wyglądu.

Ciekawostka: zderzaki z pakietu Zender są sporo cięższe od normalnych zderzaków montowanych w HPE. Wynika to z faktu, że Zendery to jedynie nakładki na oryginalne zderzaki. Rezultat to "podwójny" zderzak ważący naprawdę sporo więcej. Tak więc jeżeli komuś zależy na możliwie niskiej masie to polecam trzymać się od pakietu Zender z daleka.
Innym być, być może dla niektórych interesującym, faktem jest to, że umieszczony na tylnej klapie spojler choć niewątpliwie dodaje uroku to dodaje również dość sporo do wagi.

Teraz pozostaje mieć nadzieję, że bez problemu uda się zdobyć właściwy lakier ;)



niedziela, 6 maja 2012

"Przegląd" zakończony.


























Od dawna na blogu nie było żadnej aktualizacji. Wszystko przez, że przez długi czas nie miałem czasu zająć się Lancią. Na szczęście krótki urlop pozwolił zająć się kilkoma sprawami. Wizyta w Polsce była idealną okazją aby zabrać się za kolejne naprawy przy wozie.


Plan był odważny i zakładał ekspresową wymianę kilku podzespołów. Były to:
- pasek rozrządu wraz z napinaczem
- paski napędzające osprzęt
- pompa wody
- świece zapłonowe
- kable zapłonowe
- oleje silnikowy wraz z filtrem
- filtr powietrza 
- filtr kabinowy
- filtr paliwa
- uzupełnienie czynnika chłodzącego klimatyzacji


Kolejne punkty na liście to ogarnięcie sprawy mocno rdzewiejącego tłumika końcowego, wymiana wałków rozrządu a co za tym idzie regulacja luzów zaworowych.
Miałem nadzieję, że uda się tez wymienić sprzęgło i koło zamachowe, ale jak się okazało nie pozwoliły na to warunki i brak czasu. Na szczęście "co się odwlecze to nie uciecze"...


19,04 wyruszyłem Lancią do Polski, nie ukrywam, że miałem pewne obawy. Auto ma jednak trochę km na liczniku a do tego jak każdy włoski samochód potrafi mieć swoje humory. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne. Zadowalając się zaskakująco małą ilością paliwa (8,72l/100km) Delta bez problemu pokonała 1200 km jakie dzieliły mnie od stron rodzinnych. Po 3 dniach jazdy miedzy Krynicą Górską i Krakowem nadszedł dzień rozpoczęcia prac. W międzyczasie pojawiały się trzy problemy: 
- wolne obroty "zawieszające się" się czasem na około 1500 RPM
- wysoka temperatura płynu chłodniczego gdy auto stoi (110 st. C.)
- brak zapłonu na dwóch cylindrach gdy samochód stał dłużej w słońcu z pracującym silnikiem
Te problemy zostawiłem jednak na później. 


Aby prace posuwały się sprawnie do przodu poprosiłem o pomoc Mateusza, mechanika i wieloletniego kolegę. O dziwo się zgodził :) W poniedziałek rano rozpocząłem rozbieranie auta. 

Rozbieranie poszło zadziwiająco sprawnie i już pierwszego dnia udało się zdemontować wszystkie rzeczy wymagające wymiany. Drugiego dnia postanowiliśmy zamówić potrzebne części i składać wszystko w całość. 
Po małym wywiadzie wśród zaprzyjaźnionych miłośników włoszczyzny postanowiłem zalać silnik olejem Valvoline VR1 10W60. Do tego świece Denso, filtry Mann/Bosch (mam potężny uraz do produktów Filtrona) i inne potrzebne drobiazgi. 
Niestety, drugiego dnia z powodu małego chaosu organizacyjnego prace na chwilę zostały zatrzymane. Na szczęście już po południu udało się nadać wszystkiemu właściwy bieg i auto zaczęło "nabierać kształtu". W środku nocy okazało się, że nie mamy płytek zaworowych aby skorygować luzy na nowych wałkach. 
A właśnie, nowe wałki. Postanowiłem zamontować wałki rozrządu z wolnossącej wersji silnika. Mają one bardziej "agresywne" parametry i w opinii wielu użytkowników dają pozytywne efekty.
Problem z brakiem płytek rozwiązał Zuzio. Jak zwykle ratował nie tylko konkretną poradą, ale również sprzętem (mikrometr) i częściami (płytki do regulacji luzu zaworowego). Zuzio - jeszcze raz wielkie dzięki! 
Postanowiliśmy się również pozbyć paska odpowiedzialnego za napęd wałków balansujących
Trzeciego dnia po południu auto było gotowe. Olej zalany, płyn chłodniczy zalany, wszystkie kable podłączone i auto nie odpala. Paliwo jest (bo je czuć!) a auto nie odpala. Szybka podmiana kabli na "stare" i auto zapala bez najmniejszego problemu. Jak się okazuje nowe kable Boscha, które mają pasować jednak nie pasują. Silnik pracuje, trochę trzęsie a my zastawiamy się dlaczego wentylatory na chłodnicy włączają się dopiero gdy wskaźnik temp płynu pokazuje 110 st. C. Na szczęście płyn się nie gotuje i generalnie "auto chodzi". 
Pora na małą jazdę próbną. I tutaj pojawia się niespodzianka. Z nowymi wałkami rozrządu auto hałasuje. Nie, nie wałki hałasują - hałasuje dolot. Silnik wchodząc na obroty brzmi jak jednostka wolnossąca. Brzmi na tyle głośno, że nie słychać układu wydechowego a przechodnie oglądają się przez ramię gdy auto nadjeżdża. Naprawdę ładny, głęboki pomruk. Każdy kto go kiedykolwiek słyszał odkrywa, że w dziennikarskim określeniu "szesnastozaworowy Pavarotti"jest trochę przesady - ale tylko trochę. 
Nowe wałki rozrządu poprawiły odrobinkę dolny i średni zakres obrotów. Odpięcie wałków balansujących poprawiło "throttle response", szczególnie podczas schodzenia z obrotów. 
Można więc uznać, że cała operacja przebiegła pomyślnie - ale prace ciągle jeszcze nie były zakończone
Wymieniliśmy zawór VAE odpowiedzialny za wolne obroty. Jako przyczynę "wypadania" dwóch cylindrów podczas stania w korkach wzięliśmy jedną z dwóch cewek zapłonowych (każda odpowiada za dwa cylindry). Pod ręka nie było żadnej aby dokonać podmiany, na szczęście to było kilka dni temu. Obecnie już sprawa jest ogarnięta.
Trzeba się też było zająć układem wydechowym. Oryginalny był już dość mocno nadgryziony przez rdzę, szczególnie końcowy tłumik, Co prawda wszystko było szczelne ale było jedynie kwestią czasu, kiedy przestanie być. Mateusz skierował mnie na ulicę Polonijną. Ruszyłem tam z samego rana po cichu modląc się aby dało się sprawę załatwić od razu. Modły zostały wysłuchane. W warsztacie było wolne godzinne "okienko" a ja miałem ze sobą nowy tłumik końcowy. No dobra, nie był nowy ale bardzo dobrze zachowany dedykowany dla Delty Supersprint :)

A oto efekt godzinnych wysiłków Bartka.
Okazało się że nowy układ wydechowy jest zadziwiająco cichy. Do tego o nic nie tłucze, nie "lata" i całkiem ładnie się prezentuje - chociaż szkoda że nie da się go bardziej schować. Niestety, oryginalnie Delta miała pojedynczą końcówkę schowana pod zderzakiem lub lekko wystającą w lewo. 
Po wszystkim dzięki uprzejmości Ani Szymuli udało się zrobić kilka zdjęć samochodu.






Wczoraj przy pomocy Marcina i forum Lancia Klub Polska udało się wymienić czujnik odpowiedzialny za pracę wentylatorów na chłodnicy i olej w skrzyni biegów. 


Jak widać pomimo długiej przerwy w aktualizacjach Delta żyje i ma się dobrze :)



poniedziałek, 12 marca 2012

DIY: Termostat

Wiecie po czym poznać, że w związku coś się psuje? Przede wszystkim partnerka ma większy apetyt niż Wy. Drugi objaw to fakt, że staje się chłodna. Wiecie, Wy trzymacie gaz w podłodze i starcie się aby obroty pozostały w czerwonym polu a wszystko co dostajcie w zamian można określić przymiotnikiem "letni".
A jeśli w dodatku ona jest z Włoch to macie pod wieloma względami przechlapane.
Kryzys w naszym związku zaczął się podobnie. DUŻY apetyt a co za tym idzie DUŻE rachunki za paliwo. Do tego problemy z ogrzewaniem. Diagnoza mogła być tylko jedna: termostat.
Na początku się nie martwiłem bo i czym? Wystarczy kupić nowy termostat i wymienić. Jak to zwykle z kobietami bywa - wystarczy wydać odpowiednio dużo i wszystko wraca do normy.

Niestety, dość szybko odkryłem, że termostat jakiego potrzebuję to coś na kształt mitycznego jednorożca.
Po kolei... Po pierwsze potrzebujecie właściwego termostatu. W moim wypadku był to "Behr C.678.83" oznaczany przez Fiata jako część numer 7784591 Dlaczego wspominam o właściwym termostatcie? Bo są co najmniej dwa różne - dla wersji z klimatyzacją i bez niej. Ja potrzebowałem dla wersji z klimatyzacją.
Zapomnijcie o ASO - potrzebujecie CZŁOWIEKA. W świecie włoskich aut to właśnie jest piękne. Nawiązywanie przyjaźni i konieczność posiadania numerów telefonów do ludzi posiadających podstawowe części zamienne.

Mimo tego próbowałem w ASO. Nawet cena na poziomie 120 euro mnie nie odstraszyła. Szybko jednak odkryłem, że część "jest niedostępna". Postanowiłem zatem przeszukać Allegro i eBay. Zgadnijcie co odkryłem! A jakże, część jest niedostępna! 

Nie poddawałem się i skontaktowałem się z Patrickiem Bartelsem, człowiekiem, który z niewiadomych źródeł bierze rzeczy takie jak nowe pompy oleju, wały korbowe czy tez termostaty. I odpowiedź nie była taka jak oczekiwałem...

Postanowiłem ratować swój związek z Deltą własnoręcznie. Skoro nie można dostać właściwego termostatu to znaczy, że trzeba to jakoś obejść i owo obejście niekoniecznie musi polegać na wymianie silnika na wersje 8v.

Oto więc wiedza, którą dziele się z Wami. Przyda się Wam, więc docencie mój wysiłek :)

Potrzebujecie termostatu o temperaturze otwarcia 83 stopnie Celsjusza. Co równie ważne musi on mieć taką samą ilość wejść i wyjść jak ten montowany fabrycznie a przynajmniej nie powinien mieć mniejszej :)

Oto rysunek poglądowy właściwej części czyli Behr C.678.83:

A tutaj to czego będziecie potrzebować czyli Valeo 820456:


Oba maja taka samą temperaturę otwarcia. Oba mają niemal identyczna ilość wejść/wyjść. A do tego Valeo jest tańszy niemal o połowę (57 euro) i dostępny od ręki (jak na razie). Jak widzicie różnice nie są wielkie. Valeo ma o jeden króciec za dużo i o jedną dziurę za mało. To da się łatwo skorygować. 

Wszystko co musicie zrobić to to wywiercić i nagwintować dodatkową dziurę. Z chęcią podałbym Wam jej wymiary, ale nie chcę żebyście popełnili te same błędy co ja. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że zależnie od roku produkcji, wersji wyposażenia, fazy księżyca i aktualnie panującego nastroju w Turynie  były one różne. Termostat w wersji z klimatyzacja ma dodatkowy czujnik i to właśnie dla niego musicie przygotować miejsce. Robota banalna i każdy ślusarz ja ogarnie. W sumie każdy kto ma odpowiedni zestaw wierteł i gwintowników może to zrobić.

Druga sprawa to dodatkowe wyjście. W obudowę termostatu wkręcony jest króciec. Nie liczcie, że go odkręcicie - urwiecie go tak jak ja. Następnie starając się nie uszkodzić gwintu, który tam jest (króciec jest chyba czymś dodatkowo klejony) wydłubiecie jego resztki. Później wystarczy tam wkręcić śrubę i proszę bardzo - macie właściwy termostat. Wymiarów śruby nie podam z takich samych powodów jak te dla których nie podaję wymiarów otworu pod czujnik :)

Co dalej? A właśnie, sama wymiana. 
Nie jest aż taka trudna jak się wydaje. Wystarczy jedynie zdemontować akumulator, część dolotu w której jest krokowiec (ta metalowa rura) i zawór upustowy. Polecam to wszystko robić przy zimnym silniku bo będziecie musieli spuścić z układu chłodzenia część płynu. Później już tylko trzy śrubki 13, 5 opasek zaciskowych i macie drania na stole. Opaski przygotujecie wcześniej bo Fiat stosuje jednorazowe. Ich wymiary weźcie sobie z pierwszego rysunku :)

Flanszę gdzie termostat jest montowany musicie dobrze oczyścić. Pod termostat idzie papierowa uszczelka, która jest w zestawie z termostatem. W moim wypadku poszła również masa uszczelniająca w pięknym czerwonym kolorze. Zróbcie to czysto i ładnie to nie będziecie musieli tego rozbierać i poprawiać.
Pamiętajcie też aby z głową zakładać opaski zaciskowe. Jeśli zrobicie to bez głowy to nie uda Wam się ich dokręcić. 

I to chyba wszystko. Powodzenia!




piątek, 10 lutego 2012

Pierwszy tysiąc

Co tu dużo pisać? Licznik odwiedzin właśnie pokazał liczbę "1000"!
Mam nadzieję, że na kolejny tysiąc nie trzeba będzie długo czekać.
Dziękuję!

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Uwaga! Potrzebna porada ;)

Widzicie tą ramkę z reklamą fałweja?
Tak, dobrze się domyślacie - onamusi zniknąć. I właśnie dlatego potrzebna mi Wasza pomoc.
Znacie jakieś ramki, które będą nie tylko pasować do auta, ale również dobrze oddawać stosunek właściciela do reszty motoryzacji szczególnie tej niemieckiej motoryzacji?

sobota, 28 stycznia 2012

The Car and her Boy



Był sobie raz facet co miał Lancię. Pospolitą Deltę II mającą 75 koni. Jakoś po drodze kupił drugą. Może nie tyle kupił, co odratował płacąc cenę niewiele przekraczającą 1200 kg złomu. Pod maską kultowy Twin-Cam – niestety uszkodzony. Strzelił pasek. Przez ponad rok facet składał silnik. Pierwsze odpalenie, pierwsza jazda, pierwsza długa trasa... Wiecie jakie to uczucie, gdy kawał martwej stali budzi się do życia z blisko dwuletniego letargu? Kiedy po dwóch latach auto „pali na dotyk”? Coś cudownego.
Niestety, z racji tego że składał auto na ulicy, zapominał o jednej śrubie. Wszystko blisko 1200 km od domu. Ponowne dłubanie. Tym razem jednak czas gonił i pomylił śruby. Jedna była trochę zbyt długa i pasek rozrządu o nią obcierał. Po 200 km strzelił pasek. Załamanie. Silnik oberwał potężnie. Pogiął się każdy element głowicy nadający się do pogięcia.
Bolało tym bardziej, że po raz kolejny była to jego wina. Wszyscy pukali się w głowę, a on składał ją od nowa. Udało się. Było pięknie... przez jakieś 1300 km, bo wtedy tłok się stopił. Zgadnijcie kto zawinił tym razem. Tak, nie mylicie się.
Kupił inne auto, a Lancia stała i czekała. Nie miał serca, żeby oddać ją na złomowisko.
Dwa lata walczył ze sobą. W końcu się poddał i kupił silnik do Lancii, tym razem „ten właściwy” - Twin-Cam Turbo. Okazało się, że nie ma możliwości łatwego przełożenia silnika, zatem kupił całą Lancię Turbo.
I pewnie ona też niedługo padnie…

W pasji ważne są momenty szczęścia a nie lata wysiłku.